Rave & Drool: A Chronicle of ’90s CanRock – podcast o kanadyjskim rocku lat 90

Tyler Elynuik to kanadyjski dziennikarz muzyczny, który prowadzi poświęcony rodzimemu rockowi podcast Rave & Drool: A Chronicle of '90s CanRock.
Tyler Elyniuk, archiwum prywatne

Tyler Elynuik, dziennikarz muzyczny i filmowiec z Reginy (Saskatchewan), fanem rodzimego rocka jest od zawsze. Szczególne miejsce w jego sercu zajmuje rock z lat 90, który stał się ścieżką dźwiękową najważniejszych, formujących go lat życia. Jak sam przyznaje, brakuje mu jakiegokolwiek muzycznego talentu, ale mimo wszystko postanowił wejść w ten świat, dokumentować go, badać, analizować i zarażać innych swoim hobby, dzielić się nim z każdym, kto uzna je za interesujące. Wyreżyserował film dokumentalno-muzyczny o Vanilla Ice, teledyski dla metalowej grupy Into Eternity, założył też podcast Rave & Drool: A Chronicle of 90s CanRock i jest aktywny w mediach społecznościowych – pisze o muzyce, przeprowadza wywiady z artystami i próbuje stworzyć film dokumentalny o fenomenie kanadyjskiego rocka lat 90.

Bo faktycznie, był to fenomen – gorączka rodzimej muzyki, która opanowała cały kraj. Listy przebojów, stacje radiowe i telewizyjne okupowały wówczas ogromnie popularne zespoły na czele z m.in. Our Lady Peace, the Headstones, Big Sugar, Our Lady Peace, I Mother Earth, Sloan, The Tea Party, Crash Test Dummies, Barenaked Ladies, Big Wreck, czy The Tragically Hip. Kanadyjscy artyści bili w swoim kraju rekordy popularności i był to jedyny moment, gdy ich płyty sprzedawały się w tam w większych nakładach niż muzyczne produkcje amerykańskie. Jednocześnie prawie żaden z tych zespołów nie przebił się ze swoją twórczością do Stanów Zjednoczonych. Na pewno częściowo można o to obwiniać ustawę CanCon, która dawała kanadyjskim twórcom priorytet w telewizji i radiu. Artyści sprzedawali setki tysięcy egzemplarzy swoich albumów, wyprzedawali trasy koncertowe, po czym zaglądali do Stanów i znów grali w klubach dla kilkunastu, czy maksymalnie kilkudziesięciu osób, bo nikt więcej tam o nich nie słyszał.

Postanowiłam zapytać Tylera na czym polega fenomen kanadyjskiego rocka z lat 90. Dlaczego nie przebił się w świat chociaż w kraju klonowego liścia bił rekordy popularności? Co tworzy ten unikatowy rockowy sznyt tak czytelny dla Kanadyjek i Kanadyjczyków a, jak się okazuje, mało zrozumiały dla odbiorców w innych krajach?

fragment artykułu o Tylerze i jego filmie z serwisu cbc.ca
  • Skąd Twoja fascynacja kanadyjskim rockiem akurat z tej konkretnej dekady, z lat 90? Co jest w tej muzyce tak szczególnego, że poświęcasz jej większość swojej zawodowej, dziennikarskiej kariery?

To ścieżka dźwiękowa czasu mojej szkoły średniej, więc ze słuchaniem kanadyjskich artystów i zespołów z tego okresu, z chodzeniem na ich koncerty, z pisaniem i czytaniem o nich wiąże się dla mnie z cała masa miłych wspomnień. Gdy pracowałem jeszcze w HMV (sklep muzyczny – przyp. autorki) wpadłem na pomysł zrobienia filmu, który celebrowałby tamte zespoły, wyjaśniłby ten niesamowity boom, co go spowodowało i dlaczego przygasł. Przez kilka lat próbowaliśmy go zrealizować, ale nie daliśmy rady zebrać na to odpowiednich funduszy, a nie było sensu podchodzić do tego projektu na pół gwizdka. Aby jednak sam pomysł i włożona w niego energia się nie zmarnowały, zamieniłem moją zajawkę w podcast, w którym przeprowadzam wywiady z muzykami, które – według wcześniejszej koncepcji – trafiłyby do filmu.

Na eksplozję kanadyjskiego rocka w latach 90 nałożyło się kilka czynników, przede wszystkim rosnąca popularność MuchMusic (kanadyjskiej stacji muzycznej – przyp. autorki), która pociągnęła za sobą całą masę powstających magazynów muzycznych takich jak Chain, Exclaim, czy Impact. Na ich okładkach królowali nasi rodzimi, nierzadko alternatywni artyści. To wszystko genialnie się zazębiło, nastąpiła niesamowita synergia. Ponadto, warto zwrócić uwagę na fakt, że kanadyjska muzyka końca XX wieku była szalenie różnorodna. Tu się aż kłębiło od artystów mających coś ciekawego do powiedzenia w zasadzie w każdym możliwym gatunku, nie tylko w muzyce rockowej. Rap, dance, soul, metal – wszystkie muzyczne kategorie miały w Kanadzie solidną reprezentację i każdy fan mógł poszukać czegoś dla siebie.

Okładka Exclaim!, źródło: profil magazynu na Facebooku
  • W porządku, ale jednak chociaż ci artyści stali się w Kanadzie ogromnie popularni, trudno mówić o tym, by przebili się do Stanów. Dlaczego zatem to się nie udało? Czy ich rozpoznawalność została sztucznie napompowana przez ustawę CanCon, a chłodny odbiór w Ameryce, czy w Europie weryfikował ich muzyczną wartość?

Trzeba pamiętać, że wypromowanie artysty lub zespołu na taką światową skalę wymaga ogromnych nakładów finansowych. Samo zorganizowanie trasy koncertowej kosztuje krocie a za żadną z tych grup nie stał na tyle duży kapitał, by je z sukcesem sprzedać za granicą, taka prawda. Ustawa Canadian Content pozwoliła wielu kanadyjskim muzykom stać się gwiazdami na rodzimym rynku, grać wyprzedane koncerty, sprzedawać imponujące ilości płyt i być stale obecnymi w mediach. Zderzenie się potem z amerykańską rzeczywistością, z realiami braku finansowego wsparcia, które dawałoby podobne rezultaty jak w domu, sprawiało, że wielu z nich miało poczucie, że musi wszystko zaczynać od nowa. Niejedna z tych osób musiała sobie zadać pytanie czy warto, czy nie lepiej po prostu pielęgnować swoją mocną pozycję w Kanadzie i odpuścić, skoro podbijanie amerykańskiego rynku mogło być drogą przez mękę. Dla wielu z nich wizja ponownego, mozolnego wchodzenia na niższy czy wyższy szczyt nie była atrakcyjna, nie każdy miał ochotę znów przez to przechodzić. Poza tym, gdy ma się już doświadczenie regularnego grania przed tysiącami fanów, trudno jest lądować w niewielkich klubach i grać dla garstki średnio zainteresowanych osób. Z psychologicznego punktu widzenia było to dla niejednego artysty nie do zaakceptowania.

  • Większość z tych zespołów albo nadal koncertuje i wydaje nowe płyty, albo powróciła po latach. Czy to kwestia nostalgii, czy może nadal jest ogromna potrzeba na tę muzykę wśród kanadyjskiej publiczności? Czy twórczość artystów, których szczyt popularności przypadł na lata 90 jest nadal aktualna i czytelna dla odbiorców? A może odkrywają ją nowe pokolenia?

Oczywiście, nostalgia jest ogromna i jest to bardzo ważna część tego zjawiska, wszak muzyka ma potencjał, był przenosić nas w czasie, ale ja bym powiedział, że szalenie istotna jest też świetna jakość tamtych utworów. One się w ogóle nie zestarzały! Gdyby któreś z tamtych piosenek, czy płyt ukazały się teraz, to również stałyby się hitem, nie mam co do tego wątpliwości. Moje słowa potwierdzają nowi fani, których te zespoły zyskują – mają coraz więcej nowych odbiorców, którzy je odkrywają, doceniają i lubią ich słuchać.

  • Które z tych zespołów Ty cenisz najbardziej?

Słucham dosłownie wszystkiego, co tylko jestem w stanie znaleźć, co mi wpadnie w ręce. Mam na streamingu kategorię kanadyjskich albumów z lat 90 i to po prostu leci w kółko, te piosenki ciągle ze mną są. Nie mam swojej top 5, czy top 10, ale faktycznie są artyści, który zajmują specjalne miejsce w moim sercu. To może być kwestia moich prywatnych skojarzeń, które mam z ich twórczością, albo fakt, że z tymi ludźmi rozmawiałem, że udało mi się ich poznać. Na pewno wśród nich są Mollies Revenge, Our Lady Peace, The Gandharvas, czy Holly McNarland.

  • A poza muzyką, jak kształtuje się Twój popkulturowy gust? Co czytasz, co oglądasz, czy masz ulubionych pozamuzycznych kanadyjskich twórców?

Obecnie nie czytam dużo, ale absolutnie polecam książkę Have Not Been The Same Jasona Schneidera, Michaela Barclaya, i Iana A.D. Jacka, która świetnie opisuje lata 90 w kanadyjskiej kulturze. Jest to pozycja, którą przestudiowałem z każdej strony, znam na pamięć, coś, do czego wracam przed każdym kolejnym wywiadem, jaki przeprowadzam. Polecam też słuchanie oficjalnej playlisty podcastu, którą tworzę ja oraz moi goście. Z nowszej muzyki uważam, że ciekawe rzeczy tworzą Andino Suns, Kelly McMichael, VVonder, Into Eternity, John Orpheus, Brad Sucks, czy Hillsburn. A jeżeli chodzi o kanadyjskie filmy z lat 90, to godne uwagi na pewno są I Love a Man in Uniform, Hard Core Logo i The Suburbanators.

Książka, którą poleca Tyler jest w Polsce dostępna w sklepach online, nie ma wersji polskiej – przyp. autorki
  • Czy uważasz, że kanadyjska popkultura ma swoją własną osobowość i charakter, czy jest w niej jednak zbyt dużo amerykańskich naleciałości?

Każdy kraj ma własną popkulturę, niemniej nasza wspólna granica ze Stanami sprawia, że niemożliwym jest wyjałowienie kanadyjskiej kultury popularnej z amerykańskich wpływów. Co nie jest niczym złym, bo Stany Zjednoczone, podobnie jak Kanada, dały światu całą masę fajnych popkulturowych twórców i dzieł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *