Jeff Burrows – The Tea Party & Crash Karma

Jeff Burrows to perkusista jednego z najciekawszych kanadyjskich zespołów, The Tea Party, oraz supergrupy Crash Karma, w skład której wchodzą członkowie kilku kapel spod znaku klonowego liścia.
Jeff Burrows, fot. Jewel Black

Grając od ponad trzydziestu lat w alternatywno-rockowym trio The Tea Party, urodzony w Windsorze w Ontario Jeff Burrows sprzedał miliony płyt i uzyskał status czołowego perkusisty kanadyjskiej sceny muzycznej. Jego drugi zespół, Crash Karma, był najgłośniejszym debiutem na tamtejszej scenie rockowej pierwszej dekady lat 2000. Muzyk znany jest z fenomenalnych występów na żywo a także z ogromnego zaangażowania w lokalną, windsorską, działalność charytatywną. Wspiera fundację Transition to Betterness, organizując dla niej coroczne perkusyjne wydarzenia 24 Hour Drum Marathon oraz aukcje charytatywne, pomaga też White Ribbon Campaign, męskiej organizacji walczącej z przemocą wobec kobiet, Windsor Essex Food Bank Association, czy lokalnemu hospicjum. Współpracował z legendarnym zespołem Rush, nagrał też partie perkusji na ścieżki dźwiękowe do gier NHL 2002 oraz serii Książe Persji i prowadził swoją audycję w porannym paśmie windorskiego rockowego radia. Od lat trzyma kciuki za Detroit Red Wings.

  • Jak byś opisał The Tea Party nowym słuchaczom, na przykład w Polsce, którzy dopiero odkrywają tę grupę?

The Tea Party jest bardzo eklektycznym zespołem. Podstawą naszej twórczości jest muzyka rockowa z elementami bluesa oraz wpływami etnicznej muzyki Środkowego Wschodu.

  • Oryginalne połączenie rock’n’rolla i muzyki świata od zawsze było Waszym znakiem rozpoznawczym i jest to coś, co sprawia, że wasza twórczość jest wyjątkowa i nietuzinkowa. Skąd takie inspiracje?

Egzotyczne dźwięki są niezwykle bujne i perkusyjne. Kiedy połączy się je z rozpoznawalną dla zachodniego ucha muzyką, rezultaty są bardzo, ale to bardzo ciekawe. To nas w tych rytmach urzekło i to chcieliśmy wszystkim pokazać.

  • Masz swoje ulubione piosenki z waszego repertuaru?

Piosenka „Requiem” z albumu Interzone Mantras została napisana dla Steve’a Hoffmana, naszego zmarłego managera i najlepszego przyjaciela. Kiedy gramy ją na żywo z orkiestrą, mamy łzy w oczach.

  • Jakie momenty w Twojej dotychczasowej karierze określiłbyś jako najważniejsze?

Jest ich bardzo dużo, ale koncert z Plantem i Page’m w Montrealu był niesamowity, tak samo jak występ na jednej scenie z The Rolling Stones i AC/DC podczas festiwalu Toronto Rocks, przed tłumem 500 000 ludzi. Do tego większość koncertów w Australii i Europie… wszystko to jest niezwykłe i pełne wspomnień.

  • Słyniecie ze znakomitych występów na żywo. Czy jest jakiś koncert, z którego jesteś szczególnie zadowolony i dumny? Czy stres związany z występowaniem zmniejsza się wraz z doświadczeniem, czy nie? Co jest trudniejsze; granie dla kilkuset tysięcy ludzi jak w Toronto, czy przed mniejszą, bardziej intymną publicznością kiedy łatwiej jest poznać fanów osobiście i wejść z nimi w głębsza interakcję?

Nie wydaje mi się, żeby jakiś koncert był szczególnie lepszy od innych, dla mnie to wszystko jest kwestia wspomnień i przeżyć. Te magiczne momenty, które wprawiają cię w dosłownie transcendentalny stan…Tego nie da się wytłumaczyć. Naszym celem zawsze było, jest i będzie, granie dla jak największej ilości fanów, w jak największej ilości miejsc. Interakcje między ludźmi i kulturowa różnorodność jaką daje każdy koncert są niesamowite, czerpię z tych momentów pełnymi garściami. I nie ma żadnego stresu, jest ekscytacja i cieszenie się tym, co kochasz robić najbardziej na świecie. Każdy występ jest dla mnie taki sam – dlaczego miałbym dawać jednej widowni więcej niż drugiej? Bez względu na to, czy gra się w małym pomieszczeniu, czy dla publiczności festiwalowej, zawsze dajemy z siebie 150%. Pewne różnice widzę natomiast w podejściu europejskich fanów, którzy przeżywają koncerty znacznie bardziej intensywnie i mają do nich, jak i do muzyki ogólnie, znacznie bardziej analityczne podejście.

  • Będąc członkiem dwóch zespołów, jak porównałbyś ich fanów? Czy to te same środowiska, które się przenikają, czy, z uwagi na różne style obydwu kapel, są to jednak zupełnie inni ludzie?

Crash Karma jest zdecydowanie bardziej „przystępnym” zespołem i to wielka przyjemność oraz zaszczyt grać z takimi dobrymi muzykami i przyjaciółmi. Czuję się naprawdę wyróżniony, że mogę występować w dwóch tak wybitnych grupach. Crash Karma faktycznie przyciąga innego typu fanów niż The Tea Party, ale wszyscy są fajni 😉 .

Crash Karma – materiały promocyjne. W skład tej supergrupy, poza Jeffem Burrowsem, wchodzą też: Edwin z I Mother Earth, Mike Turner z Our Lady Peace i Amir Epstein z Zygote.
  • A jakich artystów Ty lubisz oglądać na żywo?

Szczególnie zapadły mi w pamięć koncerty Soundgarden i Rush. Wspaniałe przeżycia.

  • Jak Twoim zdaniem zmienił się przemysł muzyczny w ciągu tych trzech dekad odkąd jesteś w nim obecny?

Wszystko zmieniło się wręcz diametralnie, pewne aspekty na lepsze, inne na gorsze. Wraz z nadejściem Internetu, pojawiło się mnóstwo zespołów, które po prostu nie powinny być zespołami, ale z drugiej strony dzięki temu, że tak dużo muzyki jest online, można odnaleźć prawdziwe skarby, o których w innych okolicznościach być może nikt by nie usłyszał.

  • Jakie są twoje największe inspiracje, czego słuchasz prywatnie?

Moje inspiracje są bardzo eklektyczne; od starego bluesa i jazzu po zespół, w którym gra mój syn (Tempt – przyp. autorki). Cieszę się muzyką w tak wielu różnych miejscach i przy tak wielu okazjach… ale, o to właśnie chodzi, żeby muzyka była obecna we wszystkim, co się robi.

  • A inspiracje perkusyjne?

Jako młody bębniarz miałem trzech idoli: Johna Bohnama (Led Zeppelin), Neila Pearta (Rush) i Stewarta Copelanda (The Police). Kiedy dorastałem zmieniał się też mój gust i bez przerwy słuchałem wielu jazzowych mistrzów takich jak Gene Krupa, Buddy Rich, czy Max Roach. Moim pierwszym nauczycielem był mój ojciec, który jest kapitalnym perkusistą bluesowym, więc od małego mam zaszczepioną miłość do muzycznej klasyki o najlepszych korzeniach.

The Tea Party – materiały promocyjne. Zespół, poza Jeffem, tworzą też Jeff Martin i Stuart Chatwood
  • The Tea Party są zaangażowani w Kampanię Białej Wstążki, Ty sam angażujesz się w całą masę projektów charytatywnych. Jakie akcje konkretnie wspierasz?

Działalność charytatywna to coś, co trzeba robić z potrzeby serca, ja to uwielbiam. Zaangażowanie się w Kampanię Białej Wstążki po prostu miało sens jako, że wszyscy mamy mnóstwo szacunku dla lepszej płci. Osobiście wspieram dużo akcji charytatywnych w moim mieście, najbardziej jednak Transition To Betterness, organizację, która odnawia pokoje szpitalne dla dzieci walczących z rakiem.

  • Jako Kanadyjczyk żyjesz na co dzień w wielokulturowym środowisku. Czy miałeś kiedyś okazję zetknąć się z polską kulturą?

Niestety, nic poza dorastaniem naprzeciwko przyjaciół o polskich korzeniach. W związku z tym, bardzo chciałbym przyjechać do Polski i zobaczyć, co Polska ma do zaoferowania. Dajcie nam szansę, a w zamian za to The Tea Party zagrają Wam taki koncert, że szczęki Wam opadną!

  • Są na to jakiekolwiek szanse?

Jeśli chodzi o koncertowanie w Europie to wszystko zależy od tego, czy ma to sens, czy jest zainteresowanie. My sami nie organizujemy tras, natomiast jeśli promotor złoży nam ofertę, to na pewno ją rozpatrzymy. Polska? Bardzo chętnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *