Chociaż hokej jest w Kanadzie nie tylko narodowym sportem, ale wręcz nieoficjalną państwową religią, na próżno szukać drużyny NHL położonej na wschód od Montrealu. Nie oznacza to jednak, że Atlantycka Kanada, w skład której wchodzą prowincje Nowej Szkocji, Wyspy Księcia Edwarda, Nowego Brunszwiku oraz Nowej Funlandii i Labradoru, jest do tego sportu mniej przywiązana, czy poświęca mu mniej uwagi.
Swoje mecze rozgrywają tu drużyny z juniorskiej Quebec Maritimes Junior Hockey League (dawniej Quebec Major Junior Hockey League): Halifax Mooseheads (w szeregach których swego czasu występował m.in. Nathan MacKinnon), Acadie-Bathurst Titan (gdzie juniorskie szlify zdobywał chociażby Roberto Luongo), Cape Breton Eagles (to stąd do Pittsburgha trafił Marc-Andre Fleury), Charlottetown Islanders, Montcon Wildcats i Saint John Sea Dogs.
Duże turnieje i imprezy zwykle omijają tę część Kraju Klonowego Liścia, między innymi z uwagi na ich znacznie mniejsze zaludnienie (największym miastem regionu jest liczący niecałe pół miliona mieszkańców Halifax, co stanowi połowę ludności całej Nowej Szkocji) oraz spore wysunięcie na wschód sprawiające, że dojazd tam kibiców z Quebecu czy Ontario – nie mówiąc już o tych z położonych dalej na zachód prowincji – jest dość kosztowny. Warto jednak wspomnieć o wyjątkach od tej reguły. Na przełomie 2022 i 2023 roku w Moncton (Nowy Brunszwik) i Halifaxie odbywały się juniorskie Mistrzostwa Świata, w których Kanadyjczycy sięgnęli po złoto. Wcześniej juniorski turniej odbył się tu w 2003 roku (gospodarzami były Halifax oraz Sydney w Nowej Szkocji) a pięć lat później rękawice na lodowiskach w stolicy prowincji oraz w mieście Quebec skrzyżowali seniorzy.
Przy wjeździe do Cole Harbour, miejscowości, która dwie dekady temu stała się dzielnicą Halifaxu, oczom przyjezdnych ukazuje się witacz informujący, że wjeżdżają właśnie do miejsca, w którym urodził się Sid Crosby. Na tablicy co prawda zabrakło miejsca dla Nathana MacKinnona (czy Alexa Killorna), ale gdy napastnik Avalanche sięgnął po Puchar Stanleya, dodano witaczowi dedykowaną mu belkę. Zawsze coś.
Sid Crosby jest w Halifaxie absolutnie uwielbiany, czego dowody widać gołym okiem. Jego podobizna widnieje na drzwiach Scotiabank Centre, areny, na której grają Mooseheads (chociaż on nigdy w tej drużynie nie grał), w miejskiej Cytadeli będącej największą historyczno-turystyczną atrakcją miasta można znaleźć zdjęcia z wizyty Sida w tym miejscu, gdy przybył tu z Pucharem Stanleya, jest również opcja gastro-eksploracji Halifaxu śladami ulubionych knajpek kapitana Pittsburgh Penguins. Wielkim wydarzeniem był przedsezonowy mecz jego drużyny z Ottawa Senators w 2023 roku. Bilety na to wydarzenie rozeszły się w pół godziny a ich ceny w odsprzedaży sięgały prawie trzech tysięcy dolarów.
Nie można też nie wspomnieć o licznych, również w Atlantyckiej Kanadzie, kawiarniach sieci Tim Hortons, w których zawsze, z zasady, natkniemy się na hokejowe akcenty.
Prawdziwą perełką jest jednak mieszczące się w miejscowości Windsor, około godziny drogi samochodem od Halifaxu, muzeum początków hokeja, czyli Hockey’s Birthplace. Niepozorne, skromnie zapowiadające się miejsce, okazało się kapitalną wyprawą do początków tego sportu w Kraju Klonowego Liścia i niebanalną opowieścią o kanadyjskim dziedzictwie kulturowym.
Rejony Windsoru i Herring Cove uważane są za kolebkę hokeja. To tu jest jezioro Long Pond, gdzie kanadyjskie dzieci po raz pierwszy zaczęły grać w podpatrzoną u Rdzennych Kanadyjczyków grę, która zakładała ślizganie się na zamarzniętej wodzie i podawanie sobie kijami drewnianych krążków. Wzmianki o rozgrywanych tu, jeszcze wówczas towarzyskich i amatorskich, spotkaniach sięgają przełomu XVII i XVIII wieku.
Na początku XIX wieku chłopcy z King’s College, najstarszej kanadyjskiej uczelni wyższej, po raz pierwszy rozegrali na zamarzniętej tafli jeziora zorganizowane zawody w hokeja a sprzęt na imprezę dostarczyło im zamieszkujące te tereny plemię Mi’kmaq, które od stuleci zajmowało się struganiem kijów i krążków. To właśnie oni przedstawili swoją zimową rozrywkę przybyszom z Europy.
Muzeum Narodzin Hokeja mieści się na terenie Clifton Museum Park, a konkretnie w wybudowanym w XIX wieku domu Thomasa Haliburtona, polityka, sędziego i autora. Połowę budynku zajmuje mieszczące się na trzech piętrach muzeum hokeja, reszta to udostępniony do zwiedzania dom Haliburtona.
Być może pierwszy szok związany z tym, jak to miejsce wygląda wynika z tego, że hokej, zwłaszcza właśnie w swoim północnoamerykańskim wydaniu, kojarzy się przede wszystkim z dużymi, przestronnymi, nowoczesnymi obiektami, blichtrem i przestrzenią, tymczasem tu chodzimy po skrzypiącej, starej drewnianej podłodze i zaglądamy do szeregu położonych na trzech piętrach izdebek ozdobionych starymi, lekko odklejającymi się w niektórych miejscach tapetami w kwieciste wzory. Pokoiki te są jednak wypełnione hokejowymi pamiątkami po sufit.
Poszczególne elementy wystawy składają się na pokazanie historii hokeja, od jej rdzennych początków, po zupełnie pierwsze męskie i żeńskie drużyny, które zaczęły zawiązywać się na przełomie XIX i XX wieku. W 1904 roku powstali Windsor Avonians, najbardziej utytułowany lokalny klub początku ubiegłego stulecia, ale, i tu niespodzianka, kobieca Windsor Ladies’ Hockey Team wyjechała na lód dokładnie dwie dekady później. Zawodnicy i zawodniczki rozgrywali swoje mecze na lodowisku Stannus St. Rink, najstarszej tego typu budowli w Kanadzie, która powstała w 1897 roku.
W Muzeum znajdziemy masę pamiątek, które każdy entuzjasta hokeja uzna z pewnością za ciekawe, na przykład oryginalne krzesełko z hali Montreal Forum z lat trzydziestych, lub liczne, pochodzące z różnych lat stoły do gry w hokeja w domu.
Na licznych półkach i stolikach (które nieco zagracają i tak już niewielką przestrzeń) leżą liczące sobie kilkadziesiąt lat bilety na mecze a na ścianach wiszą oprawione pierwsze artykuły prasowe o hokeju w Nowej Szkocji oraz wycinki z gazet dokumentujące najważniejsze hokejowe wydarzenia w Kanadzie, m.in. Summit Series z 1972 roku, który reprezentacja Klonowego Liścia rozegrała z kadrą Związku Radzieckiego.
Nieco szokującą, w pierwszej chwili, ciekawostką są zdjęcia drużyny Swastika Hockey Team, która była windsorskim klubem w latach 1908-1916. Oczywiście, ważny jest tu kontekst: ogólnie znany jest fakt, że zanim Hitler wykrzywił i zmienił na zawsze, przynajmniej dla szeroko pojętej kultury zachodniej, znaczenie swastyki, grafika ta funkcjonowała jako symbol pokoju, powodzenia i szczęścia czy to wśród starożytnych Rzymian, Hindusów, czy niektórych Rdzennych ludów zamieszkujących Amerykę Północną. Właśnie ten pozytywny przekaz przyświecał drużynie – rozwiązanej po 1916 roku, gdy lwia jej część udała się do Europy na front pierwszej wojny światowej – która wybrała swastykę na swoje logo.
źródło: prywatne archiwum autorki
Warto wspomnieć o The Coloured Hockey League, lidze, w skład której wchodzili zawodnicy o innym kolorze skóry niż biały. Co ciekawe, w tych konkretnych rozgrywkach panowały nieco inne zasady niż w bardziej typowych ligach, co z czasem pozwoliło na wprowadzenie do hokeja pewnych innowacji, zarówno technicznych jak i związanych z przepisami gry. Zawodnicy CHL grali niezwykle szybko i agresywnie, co błyskawicznie zyskało popularność wśród kibiców, którzy coraz liczniej przybywali na mecze ligi. To właśnie Coloured Hockey League zawdzięcza się wprowadzenie do gry uderzeń z klepy, czy to, że bramkarzom pozwolono dynamicznie poruszać się między słupkami – wcześniej ich zadaniem było stanie w miejscu i bronienie w możliwie jak najbardziej stateczny sposób.
W kolejnych pomieszczeniach Birthplace of Hockey znajdziemy całą masę hokejowego sprzętu – łyżwy, kije, ochraniacze, krążki – i z bliska możemy przyjrzeć się temu jak na przestrzeni dekad był udoskonalany i jak ewoluował, by zapewnić szybką, ale też coraz bardziej bezpieczną dla zawodników grę. Dowiadujemy się, że przez wiele dziesięcioleci absolutnymi mistrzami w tworzeniu kijów byli Rdzenni Kanadyjczycy ze wspomnianego plemienia Mi’kmaq, którzy w masowym ich produkowaniu dostrzegli szansę na kultywowanie i popularyzowanie swoich tradycji. Od początku XX wieku prym w tej materii wiódł wódz Joseph Julien z miasteczka Truro w Nowej Szkocji, który strugał kije z grabu. Później ten fach przejął jego syn, Alexander. Grab oraz klon były najczęściej używane do produkcji kijów.
Poza kijami, w Muzeum są też pokaźne zbiory rękawic, ochraniaczy, masek bramkarskich, łyżew i sprzętu do ich ostrzenia.
Dużo miejsca na wystawie poświęcono początkom kobiecego hokeja. Windsor miało swoją drużynę kobiecą od 1890 roku, Edmonton dziewięć lat później, a w latach dwudziestych ubiegłego stulecia działała już pełna kobieca liga hokeja – niestety, nie zawodowa, tej Ameryka Północna doczekała się ledwie dwa lata temu.
źródło: prywatne archiwum autorki
Muzeum Birthplace of Hockey to miejsce, które mnie szczerze zaskoczyło. Niedający szczególnych nadziei na wyjątkowe wrażenia baner przed wejściem, stary dom, w którym się mieści i obsługa wyraźnie zdziwiona faktem, że ktoś tam zawitał w niedzielne przedpołudnie sprawiały, że zaczynałam zwiedzanie z pewnym dystansem. Szybko jednak okazało się, że pozory mylą i placówka okazała się niezwykle ciekawym, ubogacającym kulturowo i sportowo miejscem, w którym można odkryć całą masę ciekawostek i wybrać się na trzypiętrowy spacer śladami historii kanadyjskiego hokeja. Jest niepozornie, ale uroczo i angażująco. Miejsce na pewno warte odwiedzenia, jeśli ktoś interesuje się tą dyscypliną sportu. Cieszę się, że tam zajrzałam.
Ps. W muzeum nie mogło zabraknąć portretu Tima Hortona.