W latach 1988 – 2005 Welychka pracował w ogólnokrajowych stacjach muzycznych MuchMusic i MuchMoreMusic, później pojawiał się przed kamerami lokalnych telewizji w Edmonton, Ottawie i Kingston, gdzie obecnie pracuje w tamtejszej stacji radiowej. Przeprowadził setki wywiadów z największymi gwiazdami muzyki i ekranu, jeździł za artystami po całym świecie, relacjonował festiwale i koncerty (w tym niesławny Woodstock ’99), tworzył wielokrotnie nagradzane muzyczne reportaże i był jednym z najpopularniejszych dziennikarzy w Kanadzie. W 2023 roku ukazała się jego autobiografia pt. A Happy Has-Been – szczęśliwa była gwiazda.
Książkę otwiera wstęp, w którym Bill wyjaśnia dlaczego zdecydował się na opublikowanie podsumowania swojego dotychczasowego życia dopiero teraz. Jeszcze przed pandemią w ogóle nie rozważał napisania autobiografii, chociaż wielokrotnie mu to proponowano. Dopiero w czasie, gdy świat opanował COVID-19 i, gdy podczas lockdownów zaczął być zapraszany do wielu podcastów jako gość, uświadomił sobie, że może jego kariera faktycznie jest na tyle ciekawa, że może zainteresować potencjalnych czytelników. Jest to ze strony autora zupełnie niepotrzebna skromność – życie czołowego dziennikarza ogólnokrajowej telewizji, którego doświadczenie zawodowe aż buzuje od całej masy anegdot z czołowymi muzykami i artystami przełomu XX i XXI wieku w roli głównej, z całą pewnością jest interesujące.
Zanim Welychka trafił przed kamery MuchMusic, pracował dla stacji jako montażysta. Był też pomysłodawcą programu dla fanów country Outlaws & Heroes, a z czasem sam zaczął go prowadzić. To stamtąd przeniósł się do segmentów oferujących widzom szerszy muzyczny wachlarz. Szybko został jednym z najpopularniejszych VJ-ów stacji, a praca w ogólnokrajowej, oglądanej przez miliony ludzi stacji przyniosła mu sławę i rozpoznawalność w całej Kanadzie – przytrafiła mu się nawet psychofanka regularnie pisząca do niego listy i wydzwaniająca do jego matki.
W MuchMusic pracował do roku 2000, potem przeniósł się do siostrzanej stacji, MuchMoreMusic, w której miał okazję przygotowywać programy specjalne, głównie reportaże (seria The Story Of…, w ramach której rozłożył na czynniki pierwsze kariery m.in. Metalliki, Pearl Jam, Shanii Twain, Alanis Morisette, The Tea Party, czy Led Zeppelin) i długie, pogłębione rozmowy z artystkami i artystami.
Bill na promocyjnych zdjęciach do MuchMusic, źródło: materiały promocyjne stacji
W A Happy Has-Been Welychka skupia się w dużej mierze właśnie na latach przepracowanych w telewizji muzycznej. Z sentymentem wspomina wywiady z artystami i artystkami, których plakaty kiedyś sam wieszał w swoim pokoju (szczególnym sentymentem darzy zwłaszcza The Cure), z pokorą przyznaje, że miał pracę, w której nie tylko rozmawiał i z bliska przyglądał się pracy swoich największych idolów, ale przede wszystkim dobrze się bawił i jeszcze lepiej zarabiał.
Autor wspomina, że wraz z pracą przed kamerami, spadło na niego sporo nowych obowiązków, szybko też zrozumiał, że swoją popularność może przekuć w pomaganie innym.
„Dowiadywałem się, że rodzice pozwalali swoim dzieciakom oglądać moje programy dopiero po tym, jak odrobią lekcji. One zatem pilnie odrabiały zadania domowe i przy okazji dostawały dobre stopnie. Inni rodzice prosili mnie, bym odwiedził w szpitalu ich nieuleczalnie chore dzieci. Jestem za te chwile niezwykle wdzięczny, jest w tym coś niesamowitego, że udawało mi się wywołać uśmiech na ich buziach, zawsze będę o tym pamiętał. (…) Moja nowa pozycja VJ-a wiązała się też z różnymi obowiązkami poza anteną – musiałem dbać o relacje ze sponsorami, wytwórniami muzycznymi, artystami i, co najważniejsze, widzami.” (strona 27, tłum. autorki)
Dziennikarz w swojej autobiografii przywołuje całą masę anegdot. Opowiada o tym jak wraz z ekipą zatruli się bimbrem, który zaserwował im na Haiti mistrz voodoo, o tym jak nie bacząc na fakt, że na sylwestrowy wywiad z ówczesnym burmistrzem Nowego Jorku wyłączność miało tylko CNN, Billowi udało się spontanicznie namówić Rudy’ego Giulianiego na wymianę kilku zdań na antenie MuchMusic, czy o Madonnie, w której prywatnym domu Welychka i operator kamery mieli nagrać podziękowania za statuetkę MuchMusic Video Awards. Zaplanowany kwadrans u królowej popu zmienił się w pełną nerwów godzinę, gdy okazało się, że panowie nie wzięli ze sobą kompletnego sprzętu i musieli go na własną rękę, błyskawicznie zorganizować.
Autor w wielu miejscach wymienia artystów, z którymi przeprowadzał w tamtym czasie wywiady, a których było bez liku, m.in. David Bowie, Bon Jovi, The Rolling Stones, Rush, Ray Manzarek, Kiss, Sting, INXS, Carlos Santana, AC/DC, REM, Depeche Mode, Peter Gabriel, Tina Turner, Aerosmith, Duran Duran i wielu, wielu innych – jego książka to tak naprawdę muzyczna oraz artystyczna kronika przełomu lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Dziennikarz wielokrotnie jednak podkreśla, że muzyka to dla niego zawsze było coś więcej niż pretekst do miłego spędzenia czasu z gwiazdami i widzami. Zaznacza, że pasja do muzyki daje ludziom poczucie przynależności, uwypukla też społeczne znaczenie muzyki podając za przykład koncerty organizowane przez członków The Tea Party, z których dochód był w całości przekazywany na rzecz WRC – White Ribbon Campaign (Kampania Białej Wstążki), kanadyjskiej organizacji zrzeszającej mężczyzn walczących z przemocą wobec kobiet. W końcu przywołuje stworzony przez siebie dokument The Story of Drugs and Rock, traktujący o problemie uzależnień wśród artystów i artystek, który w końcu trafił do kanadyjskich szkół jako materiał edukacyjny, znacznie ciekawszy dla młodzieży niż suche fakty przytaczane profilaktycznie podczas godzin wychowawczych.
Bill Welychka z Robertem Plantem, Britney Spears, Robertem Smithem (The Cure), Alanis Morisette i Foo Fighters. Źródło: Bill Welychka
W A Happy Has-Been nie brakuje też gorzkich historii. Nieudane małżeństwo, depresja, szukanie pracy po odejściu z upadającej MuchMusic, ciężki psychicznie okres mieszkania w Edmonton, w końcu szukanie na nowo swojego miejsca w świecie mediów i podjęcie pracy prezentera pogody w niewielkiej, regionalnej telewizji. Takie historie są, według Welychki, cennymi, uczącymi pokory lekcjami w życiu.
„Trzeba naświetlać problem depresji. Gorliwie popieram otwarte mówienie o tej sprawie, po to, by rozprawiać się z mitami, które wokół niej z biegiem lat narosły. Otwarcie i publicznie, wiele razy, przyznałem się do tego, że walczę z depresją, że się leczę, że biorę leki, które mi pomagają. Im więcej się o tym mówi, tym lepiej. Przyznanie, że ma się problem to żaden wstyd”. (strona 110, tłum. autorki)
Historia Billa Welychki to też historia zmierzchu telewizji muzycznych. Wraz ze zmianą właściciela, MuchMusic podzieliła los MTV i treści typu reality tv zaczęły wypierać te muzyczne.
„Nasz nowy dyrektor zwyczajnie nie miał tak szerokiej wiedzy jak Denise Donlon, która współtworzyła MuchMusic i przyjmowała mnie do pracy pod koniec lat osiemdziesiątych. Na próżno było szukać u niego pasji do muzyki i zrozumienia dla tego, co robimy. Pamiętam jak nowy szef zapytał mnie po tym jak nagrałem obszerny wywiad z Davidem Bowie’m, muzyczną ikoną, czy nasza rozmowa faktycznie musi trwać aż godzinę i czy przyciągnie kogokolwiek przed telewizor. Prawie dostałem zawału. Serio? Dyrektor stacji muzycznej pyta mnie, czy jest sens poświęcać czas antenowy na Davida Bowie?! Wkrótce pojawiły się nowe zasady, w myśl których wywiady miały nie trwać dłużej niż maksymalnie kwadrans, a styl prezentowania naszych materiałów zaczął mieć coraz mniej wspólnego z kreatywnością i opowiadaniem historii, a bardziej zaczął przypominać tabloidowe prasówki – kto z kim sypia, kto poszedł na odwyk, kto ma cellulit. To się teraz stało ważne.”. (strona 118, tłum. autorki)
Książka kończy się zbiorem porad dla osób, które interesują się dziennikarstwem. Bill zdradza tu swój warsztat, udziela porad, mówi na co zwracać uwagę przygotowując się do przeprowadzenia wywiadu i jak stworzyć atmosferę, w której wszyscy czują się komfortowo. Welychka hołubił zasadzie, że mniej znaczy więcej: liczy się warsztat i serce do pracy a nie to, żeby było skandalicznie, głośno i pstrokato. Widziałam masę przeprowadzonych przez niego wywiadów i są to zawsze wnikliwe, doskonale przygotowane rozmowy, podczas których wielu artystów wręcz zaskakująco się otwiera. Na tym właśnie polega kunszt Welychki – pozwala rozmowie toczyć się własnym tempem i stwarza swoim gościom i gościniom niezwykle przyjazne warunki. Doceniali to tak bardzo, że często życzyli sobie rozmawiać z nim i nikim innym. Trudno o lepszą rekomendację.